Szpiedzy wrogich służb w białostockiej policji?

29 stycznia 2024 roku na ulicy Składowej w Białymstoku został zatrzymany przez białostocką policję funkcjonariusz publiczny. Nic w tym dziwnego by nie było gdy nie fakt, iż ów funkcjonariusz ma dostęp do informacji niejawnych, pełnił funkcję konsultanta w zakresie bezpieczeństwa informacji niejawnych w gminach przygranicznych z Białorusią i ma nałożone zadania na rzecz obronności państwa.

Radiowóz nie był wyposażony w komputer pokładowy ani radiostację. Dwóch policjantów się przedstawiło, ale tak bardziej dla siebie niż dla kogoś, poinformowali, że będą nagrywać spotkanie. Wylegitymowali, wypytali gdzie pracuje, czym dokładnie zajmuje się w pracy. Następnie bez podania powodu czynności legitymowania i sprawdzania danych w systemach teleinformatycznych wyposzczono z samochodu. Jeden policjant kręcił materiał wideo a drugi wszystko spisywał w notatniku.

Policja obywatela zatrzymała na przystanku autobusowym na oczach osób wysiadających z autobusu komunikacji miejskiej, nie podano powodu oraz podstawy prawnej podjętych czynności.

Próba wyjaśnienia na Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku na ul. Bema 4 nie przyniosła rezultatu. W punkcie recepcyjnym pan, który gdy tylko dowiedział się o co chodzi próbował zbyć człowieka. Na pytanie czy jest policjantem, potwierdził że TAK, ale nie chciał nic wyjaśniać. Spotkanie na komendzie skończyło się skargą na pana z punktu recepcyjnego. Jak się okazało z pisma TK.0511.24.2024 z dnia 20.03.2024 Komendant Miejski Policji w Białymstoku wyjaśnił, że w punkcie recepcyjnym Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku pracę świadczą pracownicy Policji. Co to znaczy? Albo, że pracownicy recepcji są policjantami w rozumieniu Ustawy o Policji, albo nawet sprzątaczka świadcząca pracę w Policji, jest policjantką i może publicznie tak deklarować.

Jak wynika z pisma 4002-0 Ds.635.2024 z dnia 12 marca 2024 r. Prokuratura Rejonowa Białystok – Południe podjęła decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa wobec policjantów w sprawie zaistniałego w dniu 29 stycznia 2024 r. przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Oddziału Prewencji Policji w Białymstoku. Jako uzasadnienie prokurator podał, że trudno jest zakwestionować prawidłowość działań podjętych przez policjantów. Tyle, że wyjaśnienia policjantów a stan faktyczny, to dwie różne historie. Komendant Miejski Policji w Białymstoku ani prokurator nie odnieśli się do nagrań z kamery policjanta, który zdarzenie nagrywał. Pojawia się pytanie dlaczego? Gdyby nagranie zostało włączone do materiału dowodowego, wówczas okazałoby się, że policjanci nie podali podstawy czynności legitymowania, nie sprawdzali danych także w systemach o czym skłamali dla Komendanta Miejskiego Policji w Białymstoku i później dla prokuratury. Dla Komendanta Miejskiego Policji w Białymstoku być może nie robi różnicy przekraczanie granicy prawa przez podwładnych – proza życia, taki zawód, wzorowi stróże prawa.

Pojawia się szereg podstawowych niewiadomych: dlaczego nagranie z kamery zostało pominięte jako dowód w sprawie, założono że policjanci mówią prawdę a nie skarżący. Nie ma żadnego sensu legitymowanie kogokolwiek bez sprawdzania w systemach teleinformatycznych. Po to się legitymuje by sprawdzić czy dana osoba nie jest poszukiwana. To wszystko daje do myślenia, podważa zasadność czynności wykonanych przez policjantów.

Ważny funkcjonariusz publiczny jest bezpodstawnie legitymowany, bez sprawdzania w systemach – tak jakby legitymujący policjanci wiedzieli kogo mają wylegitymować. Pojawia się pytanie po co i dla kogo. Czy w białostockiej policji jest siatka rosyjskich lub białoruskich szpiegów, którzy zbierają informacje o urzędnikach posiadających wiedzę w zakresie obronności i bezpieczeństwa państwa dla obcych wrogich służb? Taką praktykę znamy z historii, pamiętamy kogo wysłano do Katynia po wkroczeniu sowietów do Polski. Mieli gotowe listy, wiedzieli gdzie pukać i kogo aresztować by następnie wywieźć do obozów kaźni.

Przypomnijmy: to białostoccy policjanci zagłuszali ruch pociągów w Białymstoku (27 sierpień 2023 r.), to przedstawiciele tejże formacji zgubili drona za kilkaset tysięcy złotych (7 maj 2023 r.), którego nie da się zgubić – wie to nawet dziecko, które choć raz pilotowało drona wyposażonego w aplikację ze śledzeniem lotu. Ewidentnie były to akcje sabotażu, które należy wprost nazwać działaniem wymierzonym w bezpieczeństwo kraju. Sprawdzanie możliwości wywołania chaosu na kolei czy kradzież super drona w naszej ocenie mieści się w tych kategoriach.

Sprawa trafiła do Rzecznika Praw Obywatelskich (II.519.174.2024.AC), na dzień publikacji tekstu brak jest odpowiedzi. Po uzyskaniu interpretacji RPO, uzupełnimy tekst o Jego zdanie. Sprawa też zostanie skierowana do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Być może w białostockiej policji działają agenci obcych służb, korzystający z zasady ochrony przez przełożonych, dla samej zasady. Nikt nikogo nie sprawdza, nie weryfikuje bo to godzi w godność munduru. Nic tylko szpiegować!

Wielokrotnie na portalach internetowych można przeczytać teksty w stylu „zmarła po ciężkiej chorobie policjanta, osierociła trójkę dzieci” … a pod nimi mnóstwo komentarzy w stylu „jednej mniej…” . Za znieczulicę, brak empatii nie można winić społeczeństwa. Powyższy przykład pokazuje, że policjanci sami zapracowują na brak szacunku. I co ważne: nikomu nie zależy na poprawie tego wizerunku.

Pismem TK.0511.37.2024 z dnia 09.04.2024 r. w odpowiedzi na moje pytanie Komendant Miejski Policji w Białymstoku, potwierdził, że pracownik (z punktu recepcyjnego) Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku zatrudniony jest na podstawie umowy o pracę. Nie jest funkcjonariuszem Policji.

„Przebieraniec” z punktu recepcyjnego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku oszukuje obywateli, twierdzi, że jest policjantem, dwaj policjanci kłamią dla przełożonych i prokuratora – a wszystko w granicach prawa i akceptacji organów nadzorujących pracę policjantów i pracowników cywilnych Policji. Ciężko jest zaufać komuś kto nas okłamał. Czy więc społeczeństwo może ufać dla białostockiej Policji?

Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.