Szpiedzy wrogich służb w białostockiej policji?

29 stycznia 2024 roku na ulicy Składowej w Białymstoku został legitymowany przez białostocką policję funkcjonariusz publiczny. Nic w tym dziwnego by nie było gdy nie fakt, iż ów funkcjonariusz ma dostęp do informacji niejawnych, pełnił funkcję konsultanta w zakresie bezpieczeństwa informacji niejawnych w gminach przygranicznych z Białorusią i ma nałożone zadania na rzecz obronności państwa.

Radiowóz nie był wyposażony w komputer pokładowy ani radiostację. Dwóch policjantów z trzech się przedstawiło. Ten od notesu starał się być jak najmniej rzucający się w oczy. Ani razu nie spojrzał na legitymowanego, unikał kontaktu wzrokowego, nazwisko i stopień powiedział bardziej do lusterka za oknem auta niż by zrealizować obowiązek. Siedział na przednim siedzeniu radiowozu i ściskał w ręku kajet oraz długopis. Później zezna, że notatnik to najnowszej generacji sprzęt IT, który nawet bez zasięgu łączy się z bazami FBI.

Policjanci poinformowali obywatela, że będą nagrywać czynności. Wypytali obywatela gdzie pracuje, czym dokładnie zajmuje się w pracy, czy jest aktualnie na urlopie. Następnie bez podania powodu czynności legitymowania i sprawdzania danych w systemach teleinformatycznych wyposzczono go z samochodu.

Jeden policjant kręcił materiał wideo a drugi wszystko spisywał w notatniku, trzeci – zdawał się być tylko szoferem.

Policja obywatela zatrzymała na przystanku autobusowym na oczach osób wysiadających z autobusu komunikacji miejskiej, nie podano powodu oraz podstawy prawnej podjętych czynności. Bo niby po co przecież to Białystok.

Tego samego dnia, próba wyjaśnienia na Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku na ul. Bema 4, nie przyniosła rezultatu. W punkcie recepcyjnym pan, który gdy tylko poznał temat sprawy usiłował zbyć człowieka. W trakcie rozmowy wykazywał się ogromną niekompetencją i butą, na pytanie czy jest policjantem, potwierdził że TAK. Spotkanie na komendzie skończyło się skargą na pana z punktu recepcyjnego. Taka formalność, przecież i tak jest bezkarny, pracuje w białostockiej policji.

Jak się okazało z pisma TK.0511.24.2024 z dnia 20.03.2024 Komendant Miejski Policji w Białymstoku wyjaśnił, że w punkcie recepcyjnym Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku pracę świadczą pracownicy Policji. Co to znaczy? Albo, że pracownicy recepcji są policjantami w rozumieniu Ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji, albo nawet sprzątaczka świadcząca pracę w Policji, jest policjantką i może publicznie tak deklarować. Zgodnie z art. 227 kodeksu karnego – kto, podając się za funkcjonariusza publicznego albo wyzyskując błędne przeświadczenie o tym innej osoby, wykonuje czynność związaną z jego funkcją, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. W dalszej części tekstu dowiemy się, że wspomniany artykuł nie obowiązuje na Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku.

Jak wynika z pisma 4002-0 Ds.635.2024 z dnia 12 marca 2024 r. Prokuratura Rejonowa Białystok – Południe podjęła decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa wobec policjantów w sprawie zaistniałego w dniu 29 stycznia 2024 r. przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Oddziału Prewencji Policji w Białymstoku. Jako uzasadnienie prokurator podał, że trudno jest zakwestionować prawidłowość działań podjętych przez policjantów. Tyle, że wyjaśnienia policjantów a stan faktyczny, to dwie różne historie. Komendant Miejski Policji w Białymstoku ani prokurator nie odnieśli się do nagrań z kamery policjanta, który zdarzenie rejestrował. Gdyby nagranie zostało włączone do materiału dowodowego, wówczas okazałoby się, że policjanci nie podali podstawy czynności legitymowania, nie sprawdzali danych także w systemach o czym skłamali dla Komendanta Miejskiego Policji w Białymstoku i później dla prokuratury. Takie standardy białostockie … lepiej nie ruszać nagrań, bo jeszcze by wyszło, że to obywatel mówi prawdę. I co wówczas?

Pojawia się szereg podstawowych niewiadomych: dlaczego nagranie z kamery zostało pominięte jako dowód w sprawie, założono że policjanci mówią prawdę a nie skarżący. Nie ma żadnego sensu legitymowanie kogokolwiek bez sprawdzania w systemach teleinformatycznych. Po to się legitymuje by sprawdzić czy dana osoba nie jest poszukiwana. I jest to oczywiste, chyba że dotyczy białostockich policjantów. Cokolwiek by policjanci nie zrobili, jakiego by przestępstwa czy wykroczenia się nie dopuścili zawsze po swojej stronie będą mieć Komendanta Miejskiego Policji w Białymstoku i prokuraturę – taki przekaz płynie z opisanego zdarzenia.

Czy w białostockiej policji jest siatka rosyjskich lub białoruskich szpiegów, którzy zbierają informacje o urzędnikach posiadających wiedzę w zakresie obronności i bezpieczeństwa państwa dla obcych wrogich służb? Wszystko na to wskazuje. Szeregowi policjanci są kryci przez funkcjonariuszy wyżej postawionych, co ułatwia im pracę operacyjno – wywiadowczą. Nie muszą nawet dbać o pozory. Omawiane zdarzenie pokazuje skalę zjawiska i umocowanie potencjalnych agentów w strukturach białostockiej policji. Jest to teza badawcza, którą być może warto się głębiej zainteresować. W naszej ocenie teza bardzo prawdopodobna. Ciężko jest obalić dowody na fakt, iż policjanci nie podali podstawy prawnej ani powodów legitymowania, nie sprawdzali danych w systemach teleinformatycznych, mogli kłamać dla przełożonych i prokuratora, gdyż wiedzieli, że nie będzie konsekwencji. Mieli tylko zebrać dane funkcjonariusza publicznego, takie mieli zadanie. I je zrealizowali.

Przypomnijmy: to białostoccy policjanci zagłuszali ruch pociągów w Białymstoku (27 sierpień 2023 r.), to przedstawiciele tejże formacji zgubili drona za kilkaset tysięcy złotych (7 maj 2023 r.), którego nie da się zgubić – wie to nawet dziecko, które choć raz pilotowało drona wyposażonego w aplikację ze śledzeniem lotu za kilkaset złotych. To akcje sabotażu, które należy wprost nazwać działaniem wymierzonym w bezpieczeństwo kraju. Sprawdzanie możliwości wywołania chaosu na kolei czy kradzież super drona w naszej ocenie mieści się w tych kategoriach.

Wielokrotnie na portalach internetowych można przeczytać teksty w stylu „zmarła po ciężkiej chorobie policjanta, osierociła trójkę dzieci” … a pod nimi mnóstwo komentarzy w stylu „jednej mniej…” . Za znieczulicę, brak empatii nie można winić społeczeństwa. Powyższy przykład pokazuje, że policjanci sami zapracowują na brak szacunku. I co ważne: nikomu nie zależy na poprawie tego wizerunku.

Pismem TK.0511.37.2024 z dnia 09.04.2024 r. w odpowiedzi na nasze pytanie Komendant Miejski Policji w Białymstoku, poinformował, że pracownik (z punktu recepcyjnego) Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku zatrudniony jest na podstawie umowy o pracę. Nie jest funkcjonariuszem Policji.

„Przebieraniec” z punktu recepcyjnego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku oszukuje obywateli, twierdzi, że jest policjantem, dwaj policjanci kłamią dla przełożonych i prokuratora – a wszystko w granicach prawa i akceptacji organów nadzorujących pracę policjantów i pracowników cywilnych Policji. Ciężko jest zaufać komuś kto nas okłamał. Czy więc społeczeństwo może ufać dla białostockiej policji?

Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.